ja nie chce już z nim być a raczej wegetować w stanie który do niczego nie prowadzi ale zalezy mi na tym żeby on to zrozumiał żeby pojął swoje błędy a nie na każde moje słowo nie reagował że zawsze mu wszystkiego odmawiam że zawsze musi prosić o wszystko ma do mnie pretensje że nie chce z nim być bo on wie ze ja go kocham. Zakładam, że jeśli ktoś chce psa to chce o niego dbać. Pies nie może być ładnym tłem dla naszego życia. Nie mówię, że trzeba robić to od razu dobrze, bo nikt od początku nie robi wszystkiego idealnie. Trzeba jednak chcieć. Dawanie psu najprostszego i najtańszego żarcia to nie jest ”chcieć” – to pójście na łatwiznę. Nie wiem czy taki chce być, czy rzeczywiście ma problem ze sobą i to choroba powoduje jego zachowania, ale nie chce sie juz nad tym zastanawiać. Mam nadzieje, ze juz mi da spokoj. Przecież to tylko od Ciebie zależy, czy on da Ci spokój. Żeby dalej z nim być będziesz kłamać. A przecież nie na tym opiera się związek. Związek na kłamstwie i oszustwie prędzej czy później rozpadnie się jak zamek z piasku. Sytuacja jest trudna. Kochasz go. Zdradziłaś go. Oszukujesz go. Nie chcesz go stracić. Sama nie wiem co zrobiłabym na Twoim miejscu. Tylko boje sie, ze bedzie urazony i pomysli sobie, ze nie jestem pewna czy chce z nim byc. Nic dobrego moze z tego nie wyniknac. Wiem że on chce ze mną być, ze ma dla nas jakieś plany ale Poniżej przedstawiamy kilka wskazówek, jak radzić sobie z oznakami, że nasza partnerka nie chce z nami być. 1. Zachowaj spokój i zrównoważenie emocjonalne. Kiedy dowiadujemy się, że nasza partnerka nie chce kontynuować związku, możemy przeżywać wiele emocji, takich jak smutek, gniew czy złość. 5Ezw. Dołączył: 2012-02-19 Miasto: Toruń Liczba postów: 1485 18 maja 2014, 15:01 Znam go tak naprawdę od dawien dawna na początku z widzenia,później pracowaliśmy razem przez pół roku,poznaliśmy się trochę, jego zwolnili bo pił i nie przychodził do pracy.,, D. jest alkoholikiem, już teraz nie pijącym ale alkoholikiem zostanie to końca życia., Kilka miesięcy temu wrócił z odwyku, i to wtedy się zaczęło, zaczął pisać co tam w pracy od kiedy pracowaliśmy razem miałam z nim bardzo dobry kontakt, wiec jest całkiem inny niż wszyscy, wiecie jacy są faceci,jak nikogo nie ma to przyjdą i pogadają, a jak już ktoś jest to popisówa na całego, a on nie,czy ktoś jest czy nie on zawsze zachowuję się tak naprawdę wspaniałym mężczyzną,kochanym,mądrym, miłym, opiekuńczym. W jego towarzystwie czuję się wspaniale. Siostra zna go lepiej niż ja i dużo mi o nim opowiadała,mówiła że swoje dziewczyny traktuje jak księżniczki, i ja to widzę chociażby po sobie, ale kilka lat temu zdarzyło się coś o czym nie mogę zapomnieć, przy każdym spotkaniu z nim to co się wtedy stało do mnie wraca, mój D. pod wpływem alkoholu spowodował wypadek, dziewczyna która z nim jechała nie przeżyła wypadku., , wszyscy mi mówią że mam się tym nie przejmować, że gdyby nie chciała z nim pojechać to by nie pojechała, ale ja nie potrafię. Przecież jej nie brać, Nie wiem co mam robić, boję się również jego alkoholizmu, zawsze powtarzałam sobie że nie chcę mieć nic wspólnego z alkoholem(mój ojciec jest alkoholikiem),naprawdę nie wiem co mam robić, z jednej strony wiem że nie znajdę już takiego wspaniałego faceta jak on a z drugiej jego przeszłość nie daję mi spokoju, co ja mam robić? Dołączył: 2013-08-19 Miasto: Warszawa Liczba postów: 517 18 maja 2014, 22:58 Fuffa napisał(a):Nie wiem, czy związałabym się z alkoholikiem- sporo się napatrzyłam w ośrodku odwykowym. W ciągu życia nauczyłam się jednego- (pewnie to zabrzmi okropnie, ale trudno)- każdy zasługuje na drugą szansę, ale niekoniecznie JA właśnie muszę ją dawać...Dokładnie. Nie jestem aż tak humanitarna i zbyt sobie cenię swoje zdrowie psychiczne na takie chyba też bym sobie odpuściła poważny związek z takim facetem. Dołączył: 2012-08-16 Miasto: Częstochowa Liczba postów: 4861 18 maja 2014, 23:56 ANULA51 napisał(a):nie sluchaj nikogo idz za glosem serca bo widze ze tu jest pelno dziewczyn co jadem pluje na chlopaka Tu nie chodzi o plucie jadem, ale sorry, facet zabił człowieka przez swoją głupotę, to nie jest błachostka o której można zapomnieć, ja bym zawsze miała w głowie że mój ukochany zniszczył komuś życie, czyli rodzinie dziewczyny Dołączył: 2008-03-05 Miasto: Annaja Liczba postów: 312 19 maja 2014, 02:28 Alkoholizm jest chorobą ,myślenie osób uzależnionych jest zaburzone, ci ludzie nie działają sie ile czasu nie pije,czy chodzi na mityngi AA ,czy należy do jakiejś wspólnoty ,wtedy jest mniejsza szansa ,że wróci do nałogu . W tej chorobie są nawroty .Republika emituje program 12-ty Krok poczytaj Byś moze to ,że zabił tę dziewczynę wstrząsnęło nim na tyle ,ze juz nie weżmie alkoholu do może . Edytowany przez JzBeata 19 maja 2014, 02:43 Dołączył: 2008-10-16 Miasto: Lodówka Liczba postów: 1726 19 maja 2014, 07:22 (Elza) napisał(a):Ludzie sięzmieniaja... w końcu jest po odwyku. Ja bym dała szansę... Ale JEDNĄ! ludzie sie NIE zmieniaja. Ludzie staraja sie panowac nad slabosciami ale e odpowiedniej sytuacji , w odpowiednim czasie zawsze wychodzi z nich praedziwy charakter. Dołączył: 2012-05-11 Miasto: Gliwice Liczba postów: 5431 19 maja 2014, 07:41 ''wiem że nie znajdę już takiego wspaniałego faceta jak on''litości dziewczyno ! Dołączył: 2013-04-05 Miasto: Zielona Góra Liczba postów: 1973 19 maja 2014, 08:17 A gdyby zamiast tej dziewczyny jechało z nim Wasze dziecko? Po alkoholu się nie prowadzi. Nie tylko pije, ale jeszcze jest nieodpowiedzialny. Masz w domu już jednego alkoholika. Wiesz jak to wygląda. I musisz pamiętać, że ludzie sie nie zmieniają dla kogoś, tylko dla siebie. Zmieni się, jeśli do tej pory, pod Twoim wpływem tego nie zrobił? Jakie będziesz miała życie Ty i Wasze dzieci, jeśli się nie uda i On nie będzie chciał przestać? Chcesz ryzykować Swoje życie? Jedyne życie? Bereniczkaa 19 maja 2014, 09:36 alkoholizm to choroba.... w której często zdarzają się alkoholików, którzy szli na odwyk i spędzali na trzeźwo kilka lat, zakładali rodziny, tylko po to, żeby po kilku latach zapić się na jednak potwierdza się w Twoim przypadku, że dziewczyny lgną do takich mężczyzn, jakimi byli ich ojcowie. błagam, zostaw go.. nie niszcz sobie życia. zasługujesz na spokój u boku kogoś, kto nie jest alkoholikiem. meryZpakamery 19 maja 2014, 09:57 Hasło klucz : twój tata ma problemy z się idealnie w schemat osoby współuzależnionej, która podświadomie dąży do związku z uzależnioną osobą!Rzuć chłopaka, nawet z nim nie zaczynaj, bo powielisz schemat z domu!A potem zapisz się na terapię dla DDA. Pomoże Ci zrozumieć, dlaczego podjęłaś najlepszą decyzję w życiu i nie związałaś się z tym gościem. Chrzań zdanie innych, to jest Twoje życie, Twoja przyszłość - nie ich! Alkoholik - to krzyż na całe życie. Masz siłę go nosić?? I gość będzie najcudowniejszym księciem z bajki...aż znowu zacznie pić. Potem będzie "płacz wódki" i kajanie się. Potem odwyk. Potem znowu książę z bajki...i tak w koło. Zero stabilizacji. Zero pewności, że nie zacznie pić. Zero normalnego życia. Nie daj się w to wmanewrować!! Szkoda życia. Dołączył: 2008-03-11 Miasto: Kraków Liczba postów: 2023 19 maja 2014, 10:22 To mniej ważne czy on się zmieni czy nie. Ale jako córka alkoholika w żadnym wypadku nie powinnaś się wiązać z kolejnym alkoholikiem, pijący czy nie- to bez różnicy. Nikt nie jest w stanie Ci zagwarantować, że on kiedyś znowu nie sięgnie po alkohol. Bardzo możliwe, że nie poradzisz sobie gdyby Twój partner znów zaczął pić. Myślę, że wykazujesz dużo cech DDA. Najlepiej przepracuj z jakimś dobrym psychologiem czy terapeutą zajmującym się tym tematem swoje relacje z ojcem. To nie prawda, że nigdy już nie spotkasz takiego faceta. Wspaniałych mężczyzn jest wbrew pozorom całkiem sporo:). Dołączył: 2013-01-07 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 63 19 maja 2014, 10:45 Psychologia mówi tak, że kobiety wybierając sobie partnera, często, ale nie zawsze wybierają podobnego do swojego ojca, i teraz Ty zastanów się jaką masz pewność, że nie będziesz miała w przyszłości "powtórki z rozrywki" bardzo nie przyjemnej. Są osoby, które naprawdę z alkoholu się wyleczyły, ale mimo wszystko są alkoholikami dalej. Zastanów się, czego chcesz od życia ? czy wiążąc się z Tym człowiekiem, spełnisz się poprzez pomaganie mu w walce z alkoholem ? może gdzieś głęboko w Tobie są wyrzuty, że Twój ojciec pił przez Ciebie, że mogłabyś mu pomóc etc (to wszystko tylko domniemania) i teraz chcesz związać się z nim, ze świadomością, że po odwyku jest jeszcze dużo pracy przed nim. A ten obraz, który do Ciebie wraca, to trauma, będziesz już ją miała zawsze, uwierz mi. Nie chcesz być dziewczyną wolną, od tych złych myśli ? Chcesz, dlatego nie wiąż się z nim, znajdziesz sobie takiego. Psychologia znowu mówi, że i tak zrobisz co chcesz, chyba że forum internetowe będzie miało, na Ciebie wpływ. Ale zobacz jak dużo osób się odezwało, i pomyśl bardzo rozsądnie, myśl głową nie sercem, bo będziesz nieszczęśliwa. napisał/a: maruda83 2010-10-12 15:15 Witam wszystkich, Jestem po ślubie ponad 2 lata... Szczerze mówiąc nie pamiętam co nas skłoniło do tej decyzji, po czasie odnoszę wrażenie, że chodziło o jakis kolejny etap w życiu a nie o "ukoronowanie" miłości... Dzieci nie mamy i raczej mieć nie będziemy... Relacje między nami nigdy nie były idealne ale jakoś to wszystko szło na przód... Wszystko popsuło się po ślubie. Doszły problemy finansowe, mój mąż ma własną firmę i niestety mam wrażenie, że zarządza nią "nie przeliczając czynów na zamiary" - w wyniku czego ma poważne problemy finansowe. Przez długi czas pożyczałam, dawałam mu większe pieniądze (jeśli je miałam), miał oddawać nie oddawał a ja tak naprawdę zapominałam... doszło do tego, że zapożyczyłam się u mojej mamy, srzedałam swoje mieszkanie żeby spłacić część naszych długów, wzięłam na siebie spora pożyczkę, wyczyściłam kartę kredytową.... bardzo chciałam pomóc ale nie wiem jak to wszystko się skończy... Wiem, że sama jestem sobie winna, mogłam powiedzieć nie, mogłam pomyśleć zanim cokolwiek zrobiłam ale sądziłam, że robię dobrze... W sumie nie rozmawiamy o tych sprawach, mój mąż twierdzi, że pamięta o pieniądzach ale przecież on nie zrobil tego specjalnie, i trzeba cierpliwie czekać... Tak naprawdę nie rozmawiamy praktycznie wogóle od dłuższego czasu, mijamy się, czułości, trzymania się za rekę itd już nie ma... Mam poczucie winy, że to wszystko przeze mnie, że to ja powinnam być tą ostoją w związku, że jeśli on ma zły czas to powinnam stać przy nim nie zależnie od wszystkiego... Ale nie umiem, nie umiem udawać że jest wszytko w porządku, nie umiem ciągle dostosowywać się do jego sytuacji, do jego problemów i jego położenia... czy ktoś się mnie zapytał jak ja sobie w tym wszystkim radzę? nie... Jestem już zmęczona tym wszystkim, nie widzę przyszłości dla naszego małżeństwa... Jak czytam to wszystko co napisałam to wydaje mi się to bardzo błahe, śmieszne itd ale ja naprawdę mam problem, jest on o wiele bardziej poważny i złozony tylko nie wiem jak to wszystko opisać... W sumie to chyba nawet nie czekam na jakikolwiek odzew... musiałam to poprostu napisać m83 napisał/a: Lika 2010-10-12 17:31 To zabrnęło już bardzo daleko.... rozumiem Cię że nie chcesz być ciągle dla niego ostoją bo dla każdego człowieka jest to zbyt duże obciążenie psychiczne. Podejrzewam też że miałaś inne oczekiwania co do niego jako mężczyzny i tzw. głowy rodziny. Czy on nadal ma tą firmę? czy zarabia? czy nadal popadacie w coraz większe długi? Dowiedz się o intercyzę, to nie oznacza braku miłości lecz zabezpieczenie dla Ciebie. Czy kiedykolwiek chciałabyś mieć z nim dziecko? napisał/a: maruda83 2010-10-12 19:49 Lika napisal(a):To zabrnęło już bardzo daleko.... rozumiem Cię że nie chcesz być ciągle dla niego ostoją bo dla każdego człowieka jest to zbyt duże obciążenie psychiczne. Podejrzewam też że miałaś inne oczekiwania co do niego jako mężczyzny i tzw. głowy rodziny. Czy on nadal ma tą firmę? czy zarabia? czy nadal popadacie w coraz większe długi? Dowiedz się o intercyzę, to nie oznacza braku miłości lecz zabezpieczenie dla Ciebie. Czy kiedykolwiek chciałabyś mieć z nim dziecko? Na szczęście na samym początku małżeństwa podpisaliśmy rozdzielność więc w świetle prawa ja jestem sobie a on sobie. Ja nie odpowiadam za jego długi, tylko niestety on ma moje pieniądze... dużo pieniędzy, które muszę jakoś odzyskać. Na samym początku imponowało mi to, że ma własny biznes, że jest człowiekiem zaradnym, ma ambicje, wie czego chce... tylko w pewnym momencie straciłam wyczucie tego co się dzieje, to wyglądało tak jakbym miała klapki na oczach i robiłam wszystko wg jego wizji, kupił dom - chociaż ja go nie chciałam - przeprowadziliśmy się, bo on nas dba, myśli o przyszłości, moje mieszkanko wynajeliśmy ale wszystkie pieniądze brał on... (miałam poczucie, że tak jest właściciwe, on płacił kredyt na dom więc to był mój wkład...) Długi rosną, stały dochód mam ja on jakoś kombinuje na boku... przeraża mnie brak poczucia bezpieczeństwa, brak stabilności finansowej i tego, że on zachowuje się tak jakby to był mój obowiązek dostosować się do tej całej sytuacji, nie widzi żadnego problemu w ani w naszym związku ani w naszych relacjach. Jakiś czas temu mieliśmy bardzo poważną rozmowę, po której chciałam odejść. Wyprowadziłam się na tydzień ale wróciłam, a kiedy chciałam żebyśmy usiedli i porozmawiali on stwierdził, że nie ma o czym rozmawiać, musimy się odciąć od tego co było grubą kreską i zacząć wszystko od nowa... ale czy tak się da? wiem, że nie... Coraz cześciej łapię się na myśli, że chciałabym mieć dziecko ale nie z nim, nie w tym związku, bo dziecko niczego nie załatwi, dla mnie nie jest lekarstwem na kryzys... Zastanawiam się czy mam prawo myśleć o odejściu, jeśli mój mąż nie pije, nie bije mnie, nie zdradza, ogólnie jest dobrym i lubianym człowiekiem... czy myśląc w ten sposób nie jestem egoistką? napisał/a: Lika 2010-10-12 22:24 maruda83 napisal(a):Tak naprawdę nie rozmawiamy praktycznie wogóle od dłuższego czasu, mijamy się, czułości, trzymania się za rekę itd już nie ma i to mnie nie dziwi bo sama piszesz że:maruda83 napisal(a):Na samym początku imponowało mi to, że ma własny biznes, że jest człowiekiem zaradnym, ma ambicje, wie czego chce. więc teraz naturalnie Ci tego brakuje.. aby był seks i czułości musi być też jakaś fascynacja drugą osobą a on zbyt dużo stracił w Twoich oczach...maruda83 napisal(a):tylko w pewnym momencie straciłam wyczucie tego co się dzieje, to wyglądało tak jakbym miała klapki na oczach i robiłam wszystko wg jego wizji, kupił dom - chociaż ja go nie chciałam - przeprowadziliśmy się, bo on nas dba, myśli o przyszłości, moje mieszkanko wynajeliśmy ale wszystkie pieniądze brał on... przyzwyczaiłaś go do tego i on teraz nie widzi w tym nic nie stosownego w dodatku nie poczuwa się do jakiejkolwiek odpowiedzialności za rodzinę, nie dziwię się w takim razie że dziecka mieć z nim nie chcesz. Nie rozumiem dlaczego Twój mąż nie może iść do jakiejś normalnej pracy i pracować dla kogoś ale za to mieć tą co miesięczną pensje...? czy on jest zadowolony z takiego stanu rzeczy? nie chce nic zmienić? [ Dodano: 2010-10-12, 22:34 ]maruda83 napisal(a):Wyprowadziłam się na tydzień ale wróciłam, a kiedy chciałam żebyśmy usiedli i porozmawiali on stwierdził, że nie ma o czym rozmawiać, musimy się odciąć od tego co było grubą kreską i zacząć wszystko od nowa... ale czy tak się da? wiem, że nie... i znowu to Ty wyciągnęłaś rękę... to on powinien błagać Cię o powrót do domu i obiecać że zajmie sie normalną pracą a nie kręceniem na boku... Jest o czym rozmawiać, o przyszłości... jak to odciąć się grubą kreską od tego co było skoro on nic w swoim zachowaniu nie zmienia...maruda83 napisal(a): nie widzi żadnego problemu w ani w naszym związku ani w naszych relacjach to też mnie martwi, musisz go uświadomić jak bardzo jesteś nieszczęśliwa że nie masz poczucia bezpieczeństwa...maruda83 napisal(a):Zastanawiam się czy mam prawo myśleć o odejściu, jeśli mój mąż nie pije, nie bije mnie, nie zdradza, ogólnie jest dobrym i lubianym człowiekiem... czy myśląc w ten sposób nie jestem egoistką? Masz prawo. Zdecydowanie. A to się nazywa zdrowy egoizm i należy taki mieć. Nie chcę Cie namawiać ani do rozstania ani do tkwienia w tym związku, nie potrafię też dać gotowej rady, ale czasem sama rozmowa pomaga napisał/a: maruda83 2010-10-13 09:20 Lika, masz rację, sama rozmowa bardzo dużo daje i przynosi ulgę, bo powoli zaczynam wątpić w siebie. O poczuciu bezpieczeństwa już z nim rozmawiałam, przyjął do wiadomości ale teoretycznie nic się nie zmieniło - tu potrzeba zaangażowania dwóch strona ani ja ani on jakoś się do tego nie palimy. Ja nie jestem w stanie obudzić w sobie żadnych uczuć... Nie umiem się już do niego przytulić, zresztą on też o to nie zabiega, a kiedy mnie niechcący dotknie to sztywnieje... to nie jest normalny odruch, nie chce czuć się w ten sposób ale to jest odruch bezwarunkowy. Sądzę, że o normalnej pracy nie ma mowy - bo jak już się przyzwyczaił do bycia na swoim to z tego nie zrezygnuje jedynie może myśleć o przebranżowieniu się... Ważnym elementem w jego życiu jest mama, która wydaje mi się jest tak jakby "sterem". To ona nauczyła go, że firma nie powinna się finansować swoimi pieniędzmi, przecież od tego są banki, sądzę, że to dzięki niej nie umie chłodno analizować i kalkulować, tylko liczy na coś co może ale wcale nie musi się wydarzyć. Parę razy próbowałam mu uzmysłowić pewne rzeczy ale on zawsze twierdzi, że to dzięki niej on jeszcze funkcjonuje. W tej trudnej sytuacji, w której się teraz znalazł to tylko mama jest dla niego wsparciem (nieważne że pożyczyłam mu i zapożyczyłam się, żeby pomóc...) Powiedział mi coś takiego, że "mogłabym mu okazać większe wsparcie psychiczne ale rozumie, że jak ja mam mu okazać to on tez musi..." i koniec tematu.... Myślę sobie, że może emocjonalnie nie dorosłam do takiego życia, do stania u boku męża w takich sytuacjach, bycia przykładną żoną... Że jestem za młoda, za głupia i może ogólnie jestem beznadziejna napisał/a: niceone 2010-10-13 11:41 Coz, Twoj maz przegina, chociaz zapewne tego nie widzi i nawet nie rozumie... Ty tez nie robisz wszystkiego prawidlowo nie do konca przemyslalas wszystkie warianty - bo sama napisalas ze na poczatku Ci sie podobalo wszystko - tu mi sie nasuwa pytanie czy przestalo Ci sie podobac jak jego firma zaczela generowac straty (i nie mam na mysli meterializmu z Twojej strony tylko niechec do zycia w strachu o przyszlosc rodziny) - czy moze uwazalas (jak niestety duza czesc kobiet) ze maz nagle po slubie dozna olsnienia i stanie sie idealnym mezem o jakim marzylas? bo chyba w obu kwestiach czujesz sie obecnie nieszczesliwa. Sadze ze robisz duzo trwajac przy nim tyle czasu - jednak ani pozyczanie mu kasy ani ucieczki z domu na tydzien nic nie zmienia. Wg. mnie jest jedno dobre rozwiazanie. Dawalas na wszystko przyzwolenie,wiec teraz czas pokazac ze masz cos do powiedzenia - rozmawiacie, tlumaczysz mu ze chcesz byc z nim na dobre i na zle (tak jak zobowiazuje przysiega) i teraz jest to "zle". Jednak on sie musi jakos postarac, zarzadaj (masz prawo) zeby powiedzial Ci jak stoi cala sytuacja, ile czasu jeszcze potrzebuje zeby sie odbic od dna (posplacac dlugi) i czy zdaje sobie sprawe ze jak sie ta sytuacja nie zmieni to moze Ciebie stracic bo obciaza Cie to psychicznie za bardzo i nie potrafisz tak zyc... Dajcie mu jakas gorna granice - jakis deadline po przekroczeniu ktorego musza wystapic widoczne zmiany na lepsze - badz on pojdzie do pracy... PS. za wszelka cene nie dopusc do sytuacji w ktorej on moze zrozumiec Twoje zazalenia jako - klopoty finansowe - nie ma kasy - wiec Ty sie wycofujesz - bo jak firma stala dobrze to nie mialas problemow. Musi miec pewnosc ze kasa nie jest sama w sobie przyczyna... napisał/a: maruda83 2010-10-13 12:22 niceone ja wiem jak wygląda jego sytuacja i wiem, że nie mogę żądąć od niego określenia się w czasie, to jest nierealne poprostu niemożliwe... relacje między nami psuły już dawno a kłopoty finansowe był tzw. "gwoździem do trumny", to przelało czarę goryczy... Ja wiem, że sama nie jestem w porządku, ale nasza sytuacja na początku była zupełnie inna. Przecież przez te wszystkie problemy finansowe można przejść razem, da sie temu jakoaś zaradzić ale jeśli jest to "coś", jest wzajemne wsparcie, porozumienie i zrozumienie. A w naszym związku nic z tego nie funkcjonuje... I to nie jest tak, że jak było dobrze ja byłam jak jest źle to uciekam... może wkońcu (nareszcie) przejarzałam na oczy? nie wiem jak mam to nazwać... I tak jak napisałaś, pewnie sądziłam, że po ślubie jakoś to będzie, że w jakiś cudowny sposób wszystko się zmieni, owszem zmieniło, tylko na gorsze... Wiem, że jak zmieknę, zacznę być przy nim, to z pozoru będzie dobrze, ale tak naprawde problem zostanie zamieciony po raz kolejny pod dywan... a ile razy można... jest jeszcze coś takiego, że moja psychika w jakiś sposób zapomina o tym co było, dostosowuje się do tego co jest a ja tego już nie chce... To wszystko jest tak pogmatwane, tak skomplikowane, że naprawdę nie wiem co mam robić... Czy kiedyś mi się to ułoży w jakąś całość... Chciałabym z nim usiąść i porozmawiać, już tak konkretnie ostatecznie ale on mam swoje poważne problemy i mam wyrzuty sumienia, że nie powinnam mu dodawać jeszcze tego... Teraz jak to czytam to czuje się jak tak sierotka marysia... straszne... napisał/a: Lika 2010-10-15 09:40 maruda83 coś już postanowiłaś? podjęłaś jakieś decycje? a może coś się zmieniło? napisał/a: maruda83 2010-10-15 11:23 Lika, ja nie wiem co mam robić... zadałaś bardzo dobre pytanie a ja niestety nie wiem... wiem tylko, że jeśli nic nie zrobię to nic się nie zmieni... Nie mam siły już dłużej czekać na "a może jednak..." i chciałabym w ten weekend, żebyśmy określili co robimy - albo w tą albo w tamtą... napisał/a: zagubiona23 2010-10-15 11:52 maruda83, masz prawo do Szczęścia, a z tego co piszesz nie czujesz się w ogóle kochaną i szczęśliwą u boku Twego męża. Jesteście "świeżo" po ślubie, a już nie ma takich fundamentalnych rzeczy jak rozmowa, wsparcie i zrozumienie. Nie wróży to nic dobrego.. Zaproponuj mu tę rozmowę mimo jego problemów zawodowych, bo jedno nie powinno tłumaczyć drugiego. Czasem trzeba pomyśleć o sobie w związku i to nie jest egoistyczne. Może w tej rozmowie zaznacz że czujesz się z tym wszystkim fatalnie, że brakuje Ci czułości, że z Twojego punktu widzenia dużo zmieniło się na gorsze, dodaj, że potrzebujesz czasu, aby zastanowić się nad Waszym związkiem. A chcesz ratować małżeństwo? Zależy Ci na Twoim mężu? napisał/a: maruda83 2010-10-15 12:09 Zagubiona23, myślę, że oboje bylibyśmy szczęśliwi osobno. To nie jest tak, że ja jestem idealna a on jest tym złym. Żadne z nas nie robi nic by było lepiej... i może już to właśnie o czymś świadczy. Jest mi przykro bo kiedyś myślałam, że to na zawsze a teraz juz tak nie jest... Wiem, że jedynym wyjściem jest szczera, poważna rozmowa - do takiej się zbieram... Ja nie widzę nas razem, mam wrażenie że miedzy nami jest jakiś gruby gruby mur, którego nie da się już obejść... napisał/a: Lika 2010-10-15 21:59 maruda83 napisal(a): wiem tylko, że jeśli nic nie zrobię to nic się nie zmieni dobrze powiedziane Też jestem za rozmową ale taką poważną może najlepiej uporządkuj to sobie i np. wypisz sobie najpierw co musiałoby się zmienić żebyś była z nim szczęśliwa? o ile to jeszcze jest możliwe abyście byli razem szczęśliwi za co mimo wszystko trzymam kciuki. W tym momęcie tkwicie w jakimś chorym punkcie i każdy z was udaje że jest w porządku, ale w głębi duszy wiecie że nie jest i nie tak powinien wyglądać związek. Ale czy chcesz trwać w tym punkcie do końca życia, które mamy przecież tylko jedno? Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2016-06-07 08:18:49 Ostatnio edytowany przez (2016-06-07 08:41:23) Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-07 Posty: 2 Temat: Nie wiem czy chce z nim byćWitam mam 21 lat , cale zycie przed soba. Czuje ze marnuje je z obecnym parnterem. Jesteśmy ze sobą Na początku to on bardzo się o mnie starał chciał ze mną być, kiedy zgodziłam się z nim być bylo wszystko dobrze szybko zamieszkalismy razem . Początki były swietne starał się spedzalismy fajnie czas. Po roku oświadczył mi się . Później było już tylko gorzej w nasz związek wpadła rutyna jemu nic się nie chciało nigdzie wychodzić tylko siedzieć w domu przed tv, wcześnie chodził spać wszystko zaczęło się psuć zerwalam zaręczyny i dalej mieszkamy razem . Moje życie nie ma sensu wstaje i codziennie robie to samo on tak samo tylko jemu to odpowiada , mi nie. Jest dobrym pracowitym chłopakiem ale niedojrzalym i nieodpowiedzialnym niczym się nie przejmuje wszystko jest na mojej głowie. Nasze relacje intymne się skończyły prawie do zera ale on nadal twierdzi ze mnie kocha i ja to widzę ale nie ma już pomiędzy nami chemi ja bardziej go otoczyłam taka matczyna miłością i nie wiem czy ten związek ma jeszcze jakiś sens. W obecnej sytuacji nie korzystam z życia tylko stoję w miejscu on jest zbyt dojrzały na to żeby się ze mną upic jechać na imprezę a niedojrzaly na to żeby założyć rodzinę nie mówi o wspólnych planach na przyszlosc . Wogole o tym nie rozmawiamy kiedy pytam jakie ma plany na przyszłość mówi ze nie ma , żyje chwila . Bardzo się boje zmiany w moim życiu ze jak odejdę to nie poradzę sobie bez niego bo w jednej chwili chce odejść i jestem tego pewna a w drugiej myślę że nie umiem bez niego żyć . Co robić ?? 2 Odpowiedź przez McMiodek 2016-06-07 09:09:54 McMiodek Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-03-25 Posty: 3,923 Odp: Nie wiem czy chce z nim być Rozmawiać. Powtórz mu to, co napisałaś. A on ile ma lat? Wg mnie jesteś w takim wieku, że na rodzinę masz jeszcze kupę czasu. W tej kwestii Cię nie rozumiem- jesteś młoda, chcesz chodzić na imprezy, wychodzić z domu, ale z drugiej strony najpierw zerwałaś zaręczyny, a teraz oczekujesz od niego deklaracji nad wspólną przyszłością, założeniem rodziny etc. Po co Ci to? Po co Ci ta rodzina i deklaracje? Rozmów się z nim w temacie wspólnie spędzanego czasu. Masz rację- to nie jest fair, że Ty jesteś niejako zmuszona do tego, by siedzieć z nim w domu, a on nie poświęci się i nie wyjdzie z Tobą gdziekolwiek. Mogłabym Ci doradzić, żebyś sobie poszukała znajomych i z nimi chodziła na imprezy, ale wiem, że to nie o to chodzi, żeby żyć pod jednym dachem jak współlokatorzy. Jeśli on nie zwróci uwagi na Twoje potrzeby, to będziesz miała jasny obraz, czy warto poświęcać swoje nerwy i czas. A czego się boisz po zerwaniu, ze tak jeszcze zapytam? Z czystej ciekawości, bo zastanawia mnie, kto wpaja takim młodym dziewczynom potwierdzanie wartości poprzez faceta i czemu one się tej bezradności tak szybko uczą. Czemu miałabyś sobie bez niego nie poradzić? Masz dwie ręce, sprawny umysł, nie jesteś głupia. Czy on Cię utrzymuje? Na to też jest rada. A jeśli Cię nie utrzymuje, to w czym jest ci tak niezbędny, żebyś bez niego czuła się jak dziecko we mgle? - Dokąd idziesz?- Nie wiem- odpowiedział Włóczykij . Drzwi zamknęły się i Włóczykij wszedł w las. Miał przed sobą sto mil ciszy. 3 Odpowiedź przez Gary 2016-06-07 09:47:08 Gary Net-facet Nieaktywny Zawód: na razie podąża ścieżką ze szczytu w stronę zieleniącej się doliny Zarejestrowany: 2014-01-29 Posty: 8,238 Wiek: 537 i tej wersji będę się trzymał Odp: Nie wiem czy chce z nim być 21 lat to wcześnie na rodzinę... za parę lat może się w jego głowie zmieni. Natomiast brak seksu, brak bliskości, brak namiętności, brak wspólnego spędzania czasu -- to zbrodnia dla związku. I jeszcze jak mówisz o "matczynej miłości" to już ręce kompletnie opadają... Może mama go tak wychowywała, że mama organizowała mu całe życie, jedzenie, ubrania, wolny czas -- tak jest nauczony żyć, a Ty wchodzisz w tę rolę. Żadna rozmowa nie pomoże, chyba, że masz ochotę na wychowywanie 20+ faceta -- będziesz miała trudniej niż jego mama. Bardzo się boje zmiany w moim życiu ze jak odejdę to nie poradzę sobie bez niego bo w jednej chwili chce odejść i jestem tego pewna a w drugiej myślę że nie umiem bez niego żyć . Co robić ??Ach... to już jest absolutnie proste pytanie... jak 2 +2 = ... Odpowiedź brzmi: "wychłodzić, wychłodzić..." Na czym to wychłodzenie polega? 1. przestań się bać, że go stracisz, ale nie zrywaj z nim 2. nie rozmawiaj o przyszłości, nie wymagaj od niego niczego, nie podsuwaj rozwiązań3. nie twierdź, że jest Ci dobrze, nie narzekaj że jest Ci źle 4. zastanów się co byś robiła, gdyby było między Wami super -- jak byś poszła na basen, to idź na basen... jak byś poszła na imprezę, to idź na imprezę, jak byś oglądała film XYZ, to oglądaj film XYZPrzestaniesz podtrzymywać więzy które Was łączą, przestaniesz reanimować trupa, którego sztucznie niby-utrzymujesz przy życiu (tak Ci się tylko wydaje). Jeśli waszą relację porównamy do róży, to wygląda ona tak, że Ty tę różę podlewasz, a chłopakowi kompletnie nie zależy... przestań podlewać -- zobaczysz, czy on zacznie podlewać, czy da temu kwiatu umrzeć. Jak kwiat umrze, to nie będziesz miała żalu go wyrzucić, zwiędłej róży, na śmietnik. Wtedy nie będzie bolało. Wniosek? W pewnym sensie sama przyczyniasz się do upadku Waszego związku dbając ponadprzeciętnie o relację. Prawdziwa miłość trwa wiecznie, bez sztucznego podtrzymywania przy życiu. Mniejszą zdradą jest chwila seksu z nieznajomym niż wiele lat życia razem bez miłości. Życie bywa kolorowe, ale w większości jest szare i właśnie w tych odcieniach szarości powinnaś odnajdować szczęście. "Chciałabym to znowu poczuć... to antidotum na śmierć duchową, znowu czuć że żyję...". Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Jak poradzić sobie w pracy, w której otaczają nas zazdrośnice i miłośniczki snucia złośliwych plotek? Fot. Unsplash Pół roku temu zmieniłam pracę. Bardzo ciężko na to pracowałam. Nie tylko skończyłam studia podyplomowe i nauczyłam się nowego języka, ale przede wszystkim wyszłam ze swojej strefy komfortu. Śmiało mogę powiedzieć, że urosły mi skrzydła. W końcu zerwałam współpracę z firmą, której zarząd mnie nie doceniał i nagminnie upokarzał. Byli w szoku, kiedy złożyłam wymówienie. Cieszyłam się na nowe doświadczenia i zupełnie nową, bardzo emocjonującą zawodową ścieżkę. Niestety okazało się, że wpadłam z deszczu pod rynnę... Zaczęłam być doceniana i stałam się prawą ręką szefa, ale koleżanki z pracy codziennie uprzykrzają mi życie. Zobacz także: Najbardziej lubię samotność. Czy coś ze mną nie tak? Uprzykrzanie życia to mało powiedziane. Mniej więcej od miesiąca, każdy mój dzień w pracy wygląda koszmarnie. Nikt ze mną nie rozmawia. Za swoimi plecami wciąż słyszę niewybredne komentarze i złośliwy śmiech. Tuż przed poprowadzeniem ważnej prezentacji zostałam ostatnio przez koleżankę „niechcący” oblana kawą. Przeprosiła mnie, ale gdy odeszłam o krok, zaczęła głośno się śmiać. Na szybie samochodu, który zostawiam pod pracą, ciągle znajduję przyklejone karteczki z zaadresowanymi do mnie niecenzuralnymi epitetami. Podobno uwiodłam prezesa i rozbiłam jego rodzinę... To bzdura! Początek w firmie był całkiem przyjemny. W moim dziale pracują prawie same kobiety. Już po pierwszym tygodniu zaczęłam być przez nie zapraszana na babskie wyjazdowe weekendy, czy wyjścia na kawę. Każda z nich była początkowo sympatyczna. Polubiłam je, ale wiedziałam, że nigdy się z nimi nie zaprzyjaźnię. Już wtedy dostrzegałam, że zdecydowanie za bardzo interesuje je życie innych. Osobom, których dobrze nie znały, nie wiedzieć czemu, przypisywały mnóstwo negatywnych cech. Anna z pokoju obok na pierwszy rzut oka wydawała im się podłą intrygantką. Karolina z piętra niżej była podobno nimfomanką, nie mówiąc już o Agacie, która niedawno się zwolniła. No z tej to było prawdziwe ziółko... Kariera przez łóżko i tym podobne rzeczy. Przecież nie mogła za swoją pensję kupić sobie tej torebki Chloé... Okropnie się tego słuchało, więc zaczęłam wychodzić z nimi coraz rzadziej. Kłopoty zaczęły się z chwilą, kiedy moją pracę zaczął doceniać szef. Kilka razy odbywałam służbowe zagraniczne podróże jako reprezentantka firmy. Nie zostało to dobrze przyjęte przez moje pracujące tam dłużej koleżanki. Niedługo wszystkie zaczęły się ode mnie odwracać. Nie mam pojęcia, co robić. Zwolnić się i zaprzepaścić swoją szansę na czekający mnie za około kilka miesięcy awans, a potem przeniesienie do innego działu, czy nie dać im satysfakcji i zostać? Nie wiem jednak, czy mam siłę dalej to znosić. Każdy dzień w pracy to dla mnie psychiczny dołek. Milena Zobacz także: Moja najlepsza przyjaciółka wyprowadza się za granicę. Nie mogę jej tego wybaczyć... być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:16:56 Muszę się po prostu wygadać, jestem w związku od 4 lat, ja 22 on 24 lata. No i ostatnio coś się popsuło, nie to żebyśmy się ciągle kłócili, ale zaczyna mnie denerwować, nie mam specjalnej ochoty się z nim widywać. Wkurzają mnie te jego fochy a rozmowy mają marny skutek, przeważnie kończą się kłótnią i zarzucaniem mi, że jestem oschła. Wkurza mnie też to, że przestał dbać o swoje ciało, przestaje mi się podobać. Myślałam, żeby to zakończyć bo tak związek nie powinien wyglądać, ale z drugiej strony boje się, że popełnię wielki błąd. Kocham go jeszcze, ale brak mi jakiś głębszych emocji. Planowałam z nim przyszłośc i przeraża mnie, że teraz miałoby się to wszystko skonczyć, poza tym nie chce go zranić i nie wiem czy bym nie tęskniła a o powrocie pewnie nie mam co liczyć. Chyba się w tym wszystkim pogubiłam... W dodatku pojawił się ktoś inny, ale nie umiem chyba rzucić tego wszystkiego dla nazwijmy to chwilowego i całkowitego zainteresowania tym drugim, może i podoba mi się, może i ciągnie mnie do niego, ale mam rzucić wszystko a on mnie potem odtrąci, głupia i naiwna nie jestem, beznadziejna sytuacja. Nawet nic mnie z partnerem nie łączy, czasem zastanawiam sie jakim cudem tyle lat ze sobą jesteśmy, skoro tak bardzo się różnimy, nie mamy wspólnych znajomych, osobno chodzimy na imprezy. z drugiej strony jak myślę, że miała bym mu powiedziec "to koniec" wszystko w środku mnie skręca i boli. Skąd mam wiedzieć, że powinnam to przerwc niż oszukiwac, że wszystko gra... Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-02-09 18:42 przez tajemniczaKobieta. być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:20:11 Chcesz z nim być czy nie chcesz porzucić planów, które sobie już pięknie opracowałaś w głowie? Byłam w podobnej sytuacji, zerwałam i szybko mi przeszło. być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:20:17 sprobuj odnowic stare uczucie, daj cos od siebie do tego zwiazku, przypomnij sobie jak bylo na pocztaku, pogadajcie na spokojnie niech kazdy powie co mu lezy na serduchu a jak sie nie uda to trudno. chociaz nie bedziesz mogla sobie zarzucic ze nie probowalas. a nowy chlopak to nowe zauroczenie ale dlatego ze w Twoim zwiazku nie dzieje sie dobrze dlatego kreci Cie ktos inny. Najpierw zawalcz o chlopaka, powodzenia być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:23:53 Cytatgala-gradiva Chcesz z nim być czy nie chcesz porzucić planów, które sobie już pięknie opracowałaś w głowie? Byłam w podobnej sytuacji, zerwałam i szybko mi przeszło. a kochałas go? być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:26:45 Ja trochę nie rozumiem, piszesz, że kochasz, a potem, ze Cię z nim nic nie łączny. Takie trochę "masło maślane" dla mnie. być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:26:47 Tak sie zastanawiam po tym co piszesz wioskowac mozna ze bylas z nim tylko dla fajnego ciala, a teraz sie 'zapuscil' i juz nie chcesz z Nim BYc? Sądzilam,ze kocha sie mimo wszystko, mimo to, ze czlowiek ma swoje wady a nie za cos np za to, ze fajnie wyglądał Czy Ty Go w ogle kochalasz/ kochasz? przemysl to dobrze, zanim podejmiesz kroki, ktorych bedziesz zalowac Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-02-09 18:28 przez aguska9216. być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:30:40 Cytataguska9216 Tak sie zastanawiam po tym co piszesz wioskowac mozna ze bylas z nim tylko dla fajnego ciala, a teraz sie 'zapuscil' i juz nie chcesz z Nim BYc? Sądzilam,ze kocha sie mimo wszystko, mimo to, ze czlowiek ma swoje wady a nie za cos np za to, ze fajnie wyglądał Czy Ty Go w ogle kochalasz/ kochasz? przemysl to dobrze, zanim podejmiesz kroki, ktorych bedziesz zalowac nigdy nie miał fajnego ciała, ale teraz robi mu się mięsień piwny. Po prostu się zakochałam w nim i tak to trwa sobie być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:32:03 Boisz się zostać sama a swojego już raczej nie kochasz. być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:34:24 Jak o starym płaszczu...Wiesz, kup nowy, ale taki tańszy na jeden sezon. Bo taki lepszy żal wyrzucić, a chce się nowości, a potem jak do niego wrócić jak już niemodny... być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:35:04 CytattajemniczaKobietaCytatgala-gradiva Chcesz z nim być czy nie chcesz porzucić planów, które sobie już pięknie opracowałaś w głowie? Byłam w podobnej sytuacji, zerwałam i szybko mi przeszło. a kochałas go? Przez 2 lata - oczywiście, bardzo kochałam i wydawało mi się, że to już będzie mój mąż itepe. A potem nie zauważyłam, że przestałam kochać, bo trzymały mnie plany, które sobie stworzyłam i myślałam, że może to jeszcze jest miłość. A myślałam już glównie o tym, że zaplanowaliśmy to czy tamto, że tak bardzo lubię jego mamę etc. - trzymał mnie głównie sentyment. być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:37:24 Cytatalicja70 Jak o starym płaszczu...Wiesz, kup nowy, ale taki tańszy na jeden sezon. Bo taki lepszy żal wyrzucić, a chce się nowości, a potem jak do niego wrócić jak już niemodny... po co mnie krytykujesz? być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:46:52 CytattajemniczaKobietaCytatalicja70 Jak o starym płaszczu...Wiesz, kup nowy, ale taki tańszy na jeden sezon. Bo taki lepszy żal wyrzucić, a chce się nowości, a potem jak do niego wrócić jak już niemodny... po co mnie krytykujesz? Już tak mają bo ich życie jest super i się wszystko układa więc należy innym cisnąć być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:48:51 CytattajemniczaKobietaCytatalicja70 Jak o starym płaszczu...Wiesz, kup nowy, ale taki tańszy na jeden sezon. Bo taki lepszy żal wyrzucić, a chce się nowości, a potem jak do niego wrócić jak już niemodny... po co mnie krytykujesz? Tak odebrałam ten post. To też daje do myślenia, może rzeczywiście w grę wchodzi bardziej to, że się nauczyliście bycia razem, a nie uczucie.. i ten wtręt o kimś innym - oczywista chęć nowości. Nie chciałam żebyś to odebrała jak krytykę, tylko nie doszukałam się uczucia w tym poście. Po prostu jak o starym płaszczu - żal wyrzucić, bo jeszcze się nadaje, ale już się nie bardzo podoba i nie nosi się go już nigdzie, a ładny czerwony na wystawie widziałam, ale nie wiem czy nie zabraknie mi potem kasy na żarcie.... ewelina19898 ależ nie musisz o mnie mówić w pluralis majestatis być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:52:18 Powinnaś zmienić podejście do swojego związku i chłopaka. Zacznij się bardziej angażować, zróbcie wspólnie coś szalonego(jakaś wycieczka, znajdźcie sobie jakąś pasję itp.). Powinniście więcej rozmawiać o swoich uczuciach i poświęcać więcej czasu na czułości. Przypomnij sobie piękne chwile, które spędziliście razem przez te 4 lata. Nie będzie Ci żal, naprawdę go nie kochasz? Może faktycznie jesteś oschła, przestałaś się angażować w związek i olewasz swojego chłopaka, bo wmówiłaś sobie, że on Cię już nie pociąga i nudzi. Może to tylko rutyna, a Ty chcesz zniszczyć związek, bo poza tym w Twoim życiu pojawił się ktoś inny i masz przez to wszytsko negatywne nastawienie do obecnego partnera i związku. Zerwiesz i będziesz w przyszłości żałować Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-02-09 18:53 przez duchess93. być z nim czy nie? 09 lut 2013 - 18:55:03 jeśli nie czujesz się szczęśliwa, to znaczy, że nie powinnaś z nim być. takie jest życie. nie każda osoba z którą się zwiążemy musi być tą ostatnią. postaraj się przypomnieć sobie, co robiliście na początku, dlaczego było wtedy tak fajnie. przeprowadźcie szczerą rozmowę, jeśli ona nie poskutkuje, nic się nie zmieni, a Ty będziesz nieszczęśliwa - odejdź. bo nie można być z kimś na siłę. Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

nie wiem czy chce z nim być